Pod koniec czerwca umówiłyśmy się z dziewczynami na zlot czarownic. Hektolitry alkoholu, bicie rekordów w piciu kamikaze i wydawaniu jednej wyplaty w ciągu jednego wieczora, słowem - totalne odreagowanie. Zbyt totalne. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, pod koniec imprezy zawsze znajdą się chętni idioci gotowi postawić kolejnego drinka i odprowadzić do domu, wyobrażając sobie, że po drodze przeżyją wyjątkową erotyczną przygodę. Tak było i w tym przypadku.
Jednak gdy już miałam wstać i zgodzić się na odprowadzenie do domu przez jakiegoś nadętego faceta (z czego wcale dumna nie jestem), nie wiadomo skąd pojawił się ON - wyrósł tuż za mną, złapał mnie za rękę i stanowczo powiedział, że ja idę z NIM. Nogi ugięły mi się z wrażenia i wciąż się zastanawiałam, czy to tylko pijackie wizje, czy naprawdę spełnia się mój sen... Mój najprzystojniejszy na świecie sąsiad, który spodobał mi się gdy tylko się wprowadziłam, stanął w mojej obronie i prowadził mnie do domu. Wspólna podróż taksówką, a później szereg zdarzeń, które nie powinny mieć miejsca - zatrzaśnięcie kluczy w domu i noc pod gołym niebem, gorący seks w jego aucie, a rano czekanie aż ktoś otworzy drzwi od klatki, żebym mogła wrócić do domu...
Jednorazowa wakacyjna przygoda. Czysty seks i nic więcej. Tak miało być. Tak by było o niebo prościej. Tymczasem już na drugi dzień do mnie zadzwonił, znów się spotkaliśmy, i znów, i znowu. Na początku było prosto - zapalone światło, seks rodem z filmów porno, żadnych poważniejszych uczuć. Ale z czasem zaczął przychodzić tylko po to, by porozmawiać, posiedzieć, przytulić się. Wspólne gotowanie, kolacje przy świecach, mieszkanie z sobą przez cały weekend...
Łączna liczba wyświetleń
środa, 26 września 2012
Zmiany, duuuużo zmian...
Minęło trochę ponad pół roku, a tymczasem całe moje życie wywróciło się o 180 stopni...
Zwolniłam się z banku na rzecz pracy na stanowisku głownego kasjera w supermarkecie, w wolnych chwilach piszę teksty dla serwisu zoologicznego, zrezygnowałam z korepetycji. Dodatkowo odkryłam w sobie niespodziewane pokłady energii i odwagi i stałam się bojowniczką o wolność i sprawiedliwość, walcząc w imieniu pozostałych lokatorów o prawo do godnych warunków życia...
I co najważniejsze - choć dalej jestem singielką, nie jestem już sama...
Ale może od początku...
Zwolniłam się z banku na rzecz pracy na stanowisku głownego kasjera w supermarkecie, w wolnych chwilach piszę teksty dla serwisu zoologicznego, zrezygnowałam z korepetycji. Dodatkowo odkryłam w sobie niespodziewane pokłady energii i odwagi i stałam się bojowniczką o wolność i sprawiedliwość, walcząc w imieniu pozostałych lokatorów o prawo do godnych warunków życia...
I co najważniejsze - choć dalej jestem singielką, nie jestem już sama...
Ale może od początku...
poniedziałek, 24 września 2012
Nie-singielka?
Czerwcowy ciepły wieczór. Urodziny przyjaciółki, które stały się świetną okazją do świętowania w babskim gronie. A więc babski wieczór - wysokie szpilki, perfekcyjny makijaż i bicie rekordów w piciu kamikaze. I z każdą godziną więcej mężczyzn chętnych do odprowadzania do domu. Nagle jakiś żołnierz, że mnie odprowadzi, że chce coś w zamian. I ja - totalnie pijana i obojętna. Wstałam od stolika i już miałam chwiejnym krokiem udać się z nim do domu, gdy nagle, dosłownie spod ziemi, pojawił się ON - Ona dziś wraca ze mną.
Proste, stanowcze zdanie i nagle wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęli. A my zostaliśmy sami. Minuty czekania na taksówkę dłużyły się niemiłosiernie. Trzymając go za rękę i tuląc się do niego słyszałam szybkie bicie jego serca. Moje też wariowało z radości.
Z widzenia znaliśmy się ponad rok. Choć mieszkaliśmy obok siebie, nigdy nie zamieniliśmy z sobą ani jednego słowa. Był nieziemsko przystojny, a do tego bardzo wysoki - od razu zwrócił moją uwagę, ale też bardzo mnie onieśmielał. Byłam pewna, że na pewno nie zwróci uwagi na kogoś takiego jak ja. Do tamtego wieczoru...
Pojechaliśmy pod dom. Mimo późnej godziny i sporej ilości alkoholu, postanowiłam wyjść z psem na spacer. Powiedział, że zaczeka na mnie na dworze. Wbiegłam do domu, wzięłam smycz, psa, zostawiłam w domu torebkę i klucze.
Po kilku minutach, gdy chciałam wracać do domu, okazało się, że... zatrzasnęły mi się drzwi od domofonu, a z powodu awarii prądu nie miałam jak ich otworzyć ani powiadomić sąsiadów. Zostałam więc na zewnątrz, z psem i NIM, bez kluczy, dokumentów, bez niczego... Spedziliśmy cudowną noc na leśnej polanie, pies się porządnie wybiegał, a nad ranem, korzystając z okazji, że ktoś wychodząc z klatki zostawił otwarte drzwi, poszliśmy do mnie.
Miało być jednorazowo, spontanicznie, przypadkowo, nigdy więcej...
A trwa już ponad cztery miesiące.
Miał być tylko seks, bez zaangażowania, bez zobowiązań.
A spotykamy się po to, żeby się przytulić, wspólnie wypić piwo, zjeść kolację, porozmawiać... Seks jest na ostatnim miejscu.
Proste, stanowcze zdanie i nagle wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęli. A my zostaliśmy sami. Minuty czekania na taksówkę dłużyły się niemiłosiernie. Trzymając go za rękę i tuląc się do niego słyszałam szybkie bicie jego serca. Moje też wariowało z radości.
Z widzenia znaliśmy się ponad rok. Choć mieszkaliśmy obok siebie, nigdy nie zamieniliśmy z sobą ani jednego słowa. Był nieziemsko przystojny, a do tego bardzo wysoki - od razu zwrócił moją uwagę, ale też bardzo mnie onieśmielał. Byłam pewna, że na pewno nie zwróci uwagi na kogoś takiego jak ja. Do tamtego wieczoru...
Pojechaliśmy pod dom. Mimo późnej godziny i sporej ilości alkoholu, postanowiłam wyjść z psem na spacer. Powiedział, że zaczeka na mnie na dworze. Wbiegłam do domu, wzięłam smycz, psa, zostawiłam w domu torebkę i klucze.
Po kilku minutach, gdy chciałam wracać do domu, okazało się, że... zatrzasnęły mi się drzwi od domofonu, a z powodu awarii prądu nie miałam jak ich otworzyć ani powiadomić sąsiadów. Zostałam więc na zewnątrz, z psem i NIM, bez kluczy, dokumentów, bez niczego... Spedziliśmy cudowną noc na leśnej polanie, pies się porządnie wybiegał, a nad ranem, korzystając z okazji, że ktoś wychodząc z klatki zostawił otwarte drzwi, poszliśmy do mnie.
Miało być jednorazowo, spontanicznie, przypadkowo, nigdy więcej...
A trwa już ponad cztery miesiące.
Miał być tylko seks, bez zaangażowania, bez zobowiązań.
A spotykamy się po to, żeby się przytulić, wspólnie wypić piwo, zjeść kolację, porozmawiać... Seks jest na ostatnim miejscu.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)