Czerwcowy ciepły wieczór. Urodziny przyjaciółki, które stały się świetną okazją do świętowania w babskim gronie. A więc babski wieczór - wysokie szpilki, perfekcyjny makijaż i bicie rekordów w piciu kamikaze. I z każdą godziną więcej mężczyzn chętnych do odprowadzania do domu. Nagle jakiś żołnierz, że mnie odprowadzi, że chce coś w zamian. I ja - totalnie pijana i obojętna. Wstałam od stolika i już miałam chwiejnym krokiem udać się z nim do domu, gdy nagle, dosłownie spod ziemi, pojawił się ON - Ona dziś wraca ze mną.
Proste, stanowcze zdanie i nagle wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęli. A my zostaliśmy sami. Minuty czekania na taksówkę dłużyły się niemiłosiernie. Trzymając go za rękę i tuląc się do niego słyszałam szybkie bicie jego serca. Moje też wariowało z radości.
Z widzenia znaliśmy się ponad rok. Choć mieszkaliśmy obok siebie, nigdy nie zamieniliśmy z sobą ani jednego słowa. Był nieziemsko przystojny, a do tego bardzo wysoki - od razu zwrócił moją uwagę, ale też bardzo mnie onieśmielał. Byłam pewna, że na pewno nie zwróci uwagi na kogoś takiego jak ja. Do tamtego wieczoru...
Pojechaliśmy pod dom. Mimo późnej godziny i sporej ilości alkoholu, postanowiłam wyjść z psem na spacer. Powiedział, że zaczeka na mnie na dworze. Wbiegłam do domu, wzięłam smycz, psa, zostawiłam w domu torebkę i klucze.
Po kilku minutach, gdy chciałam wracać do domu, okazało się, że... zatrzasnęły mi się drzwi od domofonu, a z powodu awarii prądu nie miałam jak ich otworzyć ani powiadomić sąsiadów. Zostałam więc na zewnątrz, z psem i NIM, bez kluczy, dokumentów, bez niczego... Spedziliśmy cudowną noc na leśnej polanie, pies się porządnie wybiegał, a nad ranem, korzystając z okazji, że ktoś wychodząc z klatki zostawił otwarte drzwi, poszliśmy do mnie.
Miało być jednorazowo, spontanicznie, przypadkowo, nigdy więcej...
A trwa już ponad cztery miesiące.
Miał być tylko seks, bez zaangażowania, bez zobowiązań.
A spotykamy się po to, żeby się przytulić, wspólnie wypić piwo, zjeść kolację, porozmawiać... Seks jest na ostatnim miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz