W pracy w końcu przeprowadzka doszła do skutku. Mam swój gabinet, na samym końcu korytarza, zupełnie na uboczu.
Dyrektorowi pomysł ten nie bardzo się spodobał. Dziś wreszcie postanowił skorzystać z mojego zaproszenia i mnie odwiedzić na nowym miejscu.
- Przecież Henia będzie Pani teraz zabierać wszystkich klientów.
- Bez obaw, damy sobie radę. - próbowałam go uspokoić.
- Ale urządziła się Pani iście dyrektorsko - mamy teraz takie same biurka, ten sam układ... - rzeczywiście, wcześniej na to nie wpadłam...
- Tylko takie meble były dostępne. - dlaczego ja przy nim jestem taka chłodna?!
- Na pewno poradzi sobie Pani z planami teraz? Tutaj prawie nikt nie zagląda.
- Spokojnie, podzielimy się z Henią klienami.
- A zreszą, Pani przecież nie da sobie w kaszę dmuchać.
- Taa... - Nawet Pan sobie nie wyobraża, jak bardzo bym chciała, żeby w końcu znalazł się ktoś, kto mi tą kaszę podmucha, żebym po raz kolejny się nie sparzyła... - dlaczego tego nie mogę mu powiedzieć?
- Przyjemnie tutaj. Co prawda mamy teraz do siebie dwa razy dalej, ale chętnie czasem Panią odwiedzę.
- Trzymam Pana za słowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz