Łączna liczba wyświetleń

sobota, 1 października 2011

Przekraczanie granic

On w przypływie nie wiedzieć czego zaczął się zwierzać. On, niezachwiany, zimny niczym posąg z marmuru, opowiada mi o swoim tacie, o tym, jak zmarł...
Ja, w przypływie młodzieńczej spontaniczności, mimo że to mój przełożony, coraz częściej piszę i i rozmawiam z nim jak z przyjacielem... Z każdym dniem przesuwamy tą cienką granicę tego, co wypada, uciekamy od konwenansów.
I tylko wszyscy wokół dziwią się ogromnie, że schematyczny i zimny dyrektor coraz częściej się uśmiecha, nawet maili od niego przebija ten blask człowieka szczęśliwego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz