Łączna liczba wyświetleń

środa, 21 września 2011

Refleksje nad życiem i śmiercią

- Skąd u Pani tyle siniaków? Boks Pani trenuje?
- Nie, sado-maso. Kajdanki, pejczyk, sam Pan rozumie...
- ...?
- Żartuję przecież, znowu walczyłam z psem - próbowałam mu udowodnić, że to ja jestem osobnikiem alfa w tym stadzie.
- Jest pani niepoprawna.
- I całe szczęście. Poprawni ludzie umierają powoli.
- A Pani?
- Co ja?
- Jak Pani chce umrzeć?
- A wie Pan, to ciekawe. Nie zastanawiałam się nigdy nad tym. Ale jeśli miałabym wybór, chciałabym umrzeć na skuterze, robiąc to co kocham. Albo w kościele, wtedy miałabym większe szanse, że ogłoszą mnie świętą.
- Jest Pani wierząca?
- Jak 90% narodu. A tak na poważnie - tak, wierzę. Czy to coś dziwnego?
- Przepraszam, ale jakoś trudno pogodzić mi te kajdanki z kościołem...
- A widzi Pan? Mimo że to był tylko żart i oboje o tym wiemy, założę się, że wciąż ma Pan przed oczami bardzo sugestywną wizję mnie w kajdankach i leżący na stoliku pejczyk.
- Skąd Pani wie, że wyobraziłem sobie akurat stolik?
- A wyobraził Pan?
- Tak...
- Cóż, najwidoczniej oglądamy te same filmy... Miło się rozmawia, ale niestety, musimy wrócić do rzeczywistości i omówić kilka szczegółów dotyczących szkolenia.
- Ech, Pani szczerość kiedyś sprowadzi Panią na samo dno. Choć przyznam szczerze, że ta wizja...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz