Od zawsze choć nie pokazywałam tego na zewnątrz byłam straszliwie zakompleksiona. Nie mam figury modelki, o czym już chyba wspominałam, nie lubię biegać, gdy się denerwuję zaczynam się jąkać i uaktywnia się mój zez ukryty, a moja ambicja nie pozwalała mi na jakąkolwiek pomyłkę, więc zawsze byłam gotowa do obrony, wciąż myśląc, że wszyscy chcą podkopać mój autorytet.
Jedyne co mam, i czego od zawsze byłam świadoma to inteligencja - 146 IQ, przynależność do jakiegoś śmiesznego Elitte Clubu i... zupełne nieprzystosowanie do życia.
Znajomi widzą we mnie duszę towarzystwa, pełną życia i szalonych pomysłów. Przyjaciele widzą we mnie bardzo wrażliwą osobę, która jednak dzięki silnemu charakterowi zawsze sobie radzi. Wszyscy bez wyjątku widzą we mnie doskonałego słuchacza, przed którym mogą się otworzyć, któremu mogą zaufać. Nawet obcy, którzy widzą mnie przez pierwsze pięć minut w ich życiu...
W każdym razie, zawsze byłam chodzacym kompleksem. I moje IQ wcale mi nie pomagało w zmianie tego poglądu.
tymczasem wystarczyły trzy tygodnie w pracy, bym... zmieniła zdanie na swój temat! Kilka dni temu, w związku z tym, że w ciągu trzech tygodni straciłam 7 kg, postanowiłam przymierzyć kieckę, którą kupiłam kilka miesięcy temu, ale nie wierzyłam, że się w nią kiedyś zmieszczę. Przymierzyłam jednak. Podeszłam do lustra i... doszłam do wniosku, że gdybym mogła, sama bym na siebie poleciała... Potrzebowałam 27 lat, żeby dojść do tego, żeby zaakceptować swoją fizyczność. Dlaczego akurat teraz?
W ciągu ostatnich trzech tygodni pracy nieustannie słyszę od przełożonych same pozytywne rzeczy - że jestem ambitna, że inteligentna, że dociekliwa, itp. O moim wyglądzie nikt nic nie mówi, ale jednocześnie wystarczy, że on na mnie spojrzy, a ja sama z siebie czuję się piękna...
Wszystko na raz sprawiło, że wreszcie jest mi z sobą dobrze. Nie pomógł rok terapii, godziny rozmów z psychologiem, wystarczyła zmiana pracy...
Czasem zmiany są wskazane, nawet bardzo...
Uwielbiam jego spojrzenie, pełne podziwu i niezrozumienia, gdy widzi mnie w skórzanej, antyseksownej skorupie, z kaskiem pod pachą, uwielbiam, gdy ukradkiem zerka z korytarza by upewnić się, że pod nią mam normalne spodnie, uwielbiam, gdy przychodzi niby od niechcenia, pod byle pretekstem, albo gdy ja przychodzę do niego... Jak to dobrze, że jutro znów do pracy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz